Im dalej w las, tym więcej drzew

 

Im dalej w las, tym więcej drzew

Koniec stycznia 2020 roku, znowu plamienia na czy po prostu @? Zaskoczyła mnie, bo przyszła 3 dni wcześniej. Tak jakby wiedziała, że czekam, czy się udało. Przecież mam super wyniki a wyniki mojego męża nie są najgorsze, więc musi się udać. Nowy Rok, Nowa Ja, Nowa nadzieja, że to będzie Nasz rok, bo będzie ciąża, przecież to marzenie a marzenia się spełnia. Zawsze miałam w życiu cel, czy to zawodowy czy prywatny i zawsze miałam nad tym kontrolę, bo poprzez wkładany wysiłek, osiągałam rezultaty. Jak tylko wybiła północ, pojawiła się pierwsza sekunda Nowego Roku, to wiedziałam, że to Nasz Rok, bo przecież nie ma innej opcji. Luty, marzec i pandemia. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, pierwszy lockdown. Z dnia na dzień zostaliśmy uwięzieni w domu. Strach i obawy dotyczyły już nie tylko starań o dziecko, ale nowej sytuacji: czy nie stracimy pracy, czy będziemy zdrowi? Zawitał kolejny atak paniki, ale tym razem w obawie o pracę, z czego będziemy żyć? Co zaświtało wtedy w mojej głowie: muszę jak najszybciej zajść w ciążę, to wtedy mnie nie będą mogli zwolnić, bo prawo mnie chroni. Nic bardziej mylnego, prawo mnie nie uchroni przed zwolnieniem, jeśli to będzie przyczyna nie leżąca po stronie pracownika (czyli likwidacja stanowiska pracy lub zakładu pracy). Ale olać to, czułam intuicyjnie, że musi się teraz udać, pracujemy z domu, więc będziemy mieć dla siebie więcej czasu, to i starania lepiej pójdą.

Nałożyłam na Nas jeszcze większą presję. Pamiętam jak na kolanach błagałam, aby się udało. Ile ja wtedy wylałam łez… Za chwilę Wielkanoc, nie możemy jechać do rodziny, smutne święta, bo kolejna @ przyszła i tak zakończył się pierwszy kwartał 2020 roku. Na szczęście pracy nie straciliśmy, ale straciliśmy kolejne nadzieje na dziecko...

Komentarze

Popularne posty